znajdź projektanta

Oczyścić miasta

Miasto nie jest wyłącznie nośnikiem reklamy.
Czas uporządkować Katowice i inne miasta

Wywiad z Angeliką Gromotka / STGU dla Dziennika Zachodniego, rozmawiała Agata Markowicz


Postawiliście przed sobą bardzo ambitny, ale wyjątkowo trudny cel. Przed wami wielu już próbowało i wszyscy polegli...
(przyp. red. STGU podjęło się zadania opracowania polityki reklamowej dla Katowic i uporządkowania przestrzeni publicznej w stolicy śląskiej aglomeracji, pracuje nad inicjatywą wspólnie z lokalnymi organizacjami : Bona Fides, Napraw Sobie Miasto, Piaskowy Smok, SARP Katowice Galeria Architektury, Towarzystwo Urbanistów Polskich Oddział w Katowicach i Razem dla Nikiszowca.

Teraz sytuacja zmieniła się o tyle, że w Polsce obowiązuje ustawa o ochronie krajobrazu, podpisana za czasów prezydentury Bronisława Komorowskiego. Do jej podpisania przyczyniły się bardzo działania stowarzyszenia Miasto Moje a w Nim, z którym m.in. rozsyłaliśmy posłom pocztówki "reklamujące" Polskę obwieszoną banerami. Nie o taki wizerunek przecież nam chodzi.. Jest to więc ważna i niezbędna podstawa prawna umożliwiająca kolejne porządki w przestrzeni publicznej. W myśl tego dokumentu, każde miasto jest zobowiązane przeprowadzić audyt przestrzeni publicznej i może – jeśli jest taka wola – wypracować swoją własną politykę związaną z ochroną przestrzeni publicznej, a przynajmniej jej kluczowych elementów. Takim elementem powinny być przynajmniej miejski rynek czy śródmieście. Bo miasto to nie jest wyłącznie nośnik reklamy. To powinna być przestrzeń do życia, do oddechu. Do tego, żeby mieszkańcy mogli w nim odpocząć, a nie byli bombardowani non stop reklamami. W takim mieście żyje się lepiej, co potwierdzają już badania (np. w Sao Paolo); mieszkańcy są szczęśliwsi, co wpływa dodatnio na ogólny dobrobyt.

W Katowicach jest dobra wola do zmiany?
Taką wolę wyrażają mieszkańcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych oraz przedstawiciele Urzędu Miasta. W grudniu zeszłego roku powołaliśmy zespół, który zajmuje się opracowaniem dokumentu normującego szczegółowo kwestie uporządkowania reklam. Na początku ten dokument ma dotyczyć śródmieścia, bo tam problem jest najbardziej palący, ale docelowo pojawić się mają w nim również zapisy dotyczące innych dzielnic Katowic. Dokument tworzą przedstawiciele naszego stowarzyszenia we współpracy z lokalnymi organizacjami, którym również leży na sercu problem uporządkowania przestrzeni publicznej. Osobna strategia powstaje też w Urzędzie Miasta. Przed wakacjami mamy znowu usiąść do rozmów przy jednym stole i opracować spójną strategię. Zaznaczę, że w tej batalii nie jesteśmy przeciwnikami reklamy w ogóle, bo nie żyjemy w utopii. Chodzi o to, aby uregulować kwestie, gdzie ona ma się pojawiać i w jakiej formie. Docelowo czuwałby nad tymi przepisami plastyk miejski, który jak na razie nic nie może wskórać, bo nie ma rękojmi w postaci takiego właśnie dokumentu.

Co jest największym problemem w Katowicach?
Niespójność i niekonsekwencja, które stanowią jeden z wyznaczników dobrego dizajnu. Wielu osobom wydaje się, że dizajn to tylko ładne przedmioty. A to błąd. Równie ważne, jak wygląd, są też funkcje danego przedmiotu/przestrzeni i tego, jak wpływają one na otoczenie czy życie publiczne. W Katowicach tej spójności nie ma, rynek jest całkowicie niespójny. Dodatkowo tę niespójność podkreślają zarówno kolorystyka, jak i bałagan reklamowy. Katowice są zbyt kolorowe, zbyt zanieczyszczone i za bardzo zaklejone plakatami i banerami reklamowymi. Dlatego trzeba je oczyścić i odsłonić. Katowice nie są zresztą odosobnione w tym problemie w porównaniu do innych miast w Polsce - wynika on z dynamiki rozwoju gospodarki wolnorynkowej w naszym kraju.

Taki koronny przykład tego bałaganu to...?
Wielkie szmaty reklamowe w samym centrum miasta. Był taki moment, bodajże dwa miesiące temu, kiedy prezydent podjął decyzję o ściągnięciu takiej z Domu Handlowego Zenit. Niestety, kilka dni temu obskurna reklama pojawiła się znowu w tym samym miejscu. Wygrały, najprawdopodobniej, pieniądze. 

Mówi pani, że w Katowicach porządki idą opornie. A są polskie miasta, którym się udało? 
Świadomość chaosu reklamowego rośnie i wiele sie o nim mówi - prawie w każdym dużym mieście podejmuje się działania związane z tworzeniem polityki reklamowej i mają miejsce inicjatywy uświadamiające problem, festiwale, akcje pokazujące alternatywę, pojawia się coraz więcej przykładów dobrze zaprojektowanych witryn sklepowych, ulic, parków, przestrzeni publicznych. Duży krok naprzód, jeśli chodzi o uporządkowanie przestrzeni publicznej, zrobił Kraków. Miasto ochroniło swoje ścisłe centrum, tworząc tzw. Park Kulturowy, jeszcze przed podpisaniem ustawy przez prezydenta Komorowskiego. Tam władzom – głównie przez wzgląd na wartość zabytkową centrum – po prostu na takim dokumencie bardzo zależało. W wyodrębnionej strefie zniknęły potykacze, które są niebezpieczne dla przechodniów, nie ma wielkoformatowych reklam, są regulacje dotyczące wyglądu reklam i szyldów, które muszą być określonej jakości graficznej. Problem pozostał poza tą strefą. Podobne regulacje wprowadza miasto Zakopane na Krupówkach, nad ustawą pracuje także Gdańsk, Łódź opracowała standardy dla ulicy Piotrkowskiej. Uproszczony kodeks postępowania reklamowego opracowała i stara się wdrażać również Częstochowa. To nie jest oczywiście proste, ale przynajmniej widać, że miasto wykazuje dużo dobrej woli. Musimy też pamiętać, że zmiana wyglądu naszych miast musi iść w parze ze zmianą podejścia do reklamy jako takiej, zmianą świadomości w podejściu do nadmiaru i oszczędności na usługach projektowych - małe, wszechobecne banery reklamowe to zazwyczaj te zamówione w najtańszych agencjach reklamowych oferujących niski poziom graficzny i najniższy koszt wykonania samego nośnika. 


A dobre przykłady ze świata?
O, jest ich bardzo wiele! W tym miejscu chcę jednak zaznaczyć, że ich dobra sytuacja nie wynika jedynie z dobrze prowadzonej polityki reklamowej. Tam jest zgoła odmienne podłoże do pracy. Mam na myśli mentalność mieszkańców. Tam nie trzeba nikogo przekonywać, że nadmiar może być zabójczy, że mniej znaczy lepiej. Społeczeństwo i przedsiębiorcy dojrzeli już do tego, że profesjonalizacja, umiar i projektowanie usług osiąga lepszy, długotrwałys skutek. Na tym polu, jako stowarzyszenie, też upatrujemy swojej roli. Z jednej strony prowadzimy więc starania zmierzające do stworzenia ustawy wprowadzającej ład w przestrzeni publicznej, z drugiej – chcemy edukować społeczeństwo, w tym przedsiębiorców, obudzić w ludziach świadomość, że... więcej nie znaczy lepiej. I że nie musimy na wszystkim zarabiać, bo są kwestie ważniejsze niż pieniądze. Miasta to także nasze wspólne dobro - regulacje prawne są tutaj niezbędne. Jaskółką zmian w dobry kierunku jest fakt, że rośnie grono osób, których nadmiar reklamy zwyczajnie irytuje i wpływa negatywnie na decyzje zakupowe czy wybór miejsca do życia. Pamiętajmy, że w dzisiejszych czasach jesteśmy bombardowani różnymi komunikatami i reklamami - co za tym idzie nadmiar reklamy osiąga przeciwny skutek do założonego - po osiągnięciu pewnego progu natężenia zaczyna ona nie tylko niesamowicie szpecić przestrzeń, ale także nie jesteśmy w stanie już jej przetworzyć, przestajemy ją widzieć, zaczynamy ignorować, męczy nas, chcemy od niej uciec. Nadmiar reklamy to antyreklama.

Na kim zatem na świecie warto się wzorować?
Przede wszystkim na krajach skandynawskich. Są to miejsca, gdzie wszechobecny umiar nie przytłacza, ale pozwala człowiekowi oddychać pełną piersią. Ale również brazylijskie Sao Paulo, które zrezygnowało w ogóle z billboardów i reklam na mieście. Trzeba również pogratulować naszym niemieckim sąsiadom, bo ich miejska przestrzeń jest też znacznie bardziej kontrolowana aniżeli u nas. Świetnym przykładem jest również Holandia – zarówno pod względem architektury, jak i zagospodarowania przestrzeni. Wiele zależy od tradycji wizulanej i kulturalnej kraju oraz momentu rozwoju gospodarczego, który koreluje z przedsiębiorczością, a ta - z reklamą i jej nadmiarem lub równowagą. Cały czas dojrzewamy jeszcze do powszechnie dostępnej kultury wizualnej wyższej jakości. Na zmianę podejścia potrzeba dobrego prawa jak i czasu - w tym przypadku, na szczęście, dzisiejszy konsument jest coraz bardziej wymagający, co wpływa na estetyzacje naszego otoczenia.

Jak sobie pani wyobraża centrum Katowic po wielkich reklamowych porządkach?
Z głównych budynków w centrum miasta znikają wielkopowierzchniowe banery. Nie ma potykaczy. Obskurne szyldy, które zostają, są zmienione na nowe, utrzymane w stylistyce adekwatnej do danego budynku, z poszanowaniem wartości bryły. Szyldy nie pokazują się powyżej naszego wzroku i nie zasłaniają bądź nie uszkadzają elewacji. Dodatkowo są oszczędne w formie i nie krzyczą kolorami. Naszym oczom ukaże się zupełnie inne miasto. Będzie się można pochwalić nie tylko Strefą Kultury.

Czy na dzień dzisiejszy w Strefie Kultury trzeba też coś poprawić?
Absolutnie! To jest nasza architektoniczna perełka. I modelowy przykład zagospodarowania przestrzeni publicznej. Udała się nam nad podziw, ponieważ stworzona została od zera – i w najdrobniejszym szczególe – przez fachowców, którzy doskonale wiedzą, co to jest dobry dizajn i jak powinien on funkcjonować w przestrzeni publicznej. Przede wszystkim panuje tutaj tak pożądana w Śródmieściu i innych dzielnicach Katowic czystość reklamowa. To również dobry przykład na to, że dizajn – oprócz tego, że cieszy oko i jest spójny z otoczeniem – może ułatwiać życie. Mam na myśli system informacji wizualnej w Muzeum Śląskim, który jest bardzo dobrym przykładem wskazywania drogi. Gdyby tymi samymi zasadami co w Strefie Kultury kierować się na katowickim Rynku, ulicach Warszawskiej i 3 Maja, takich architektonicznych perełek odkrylibyśmy w Katowicach znacznie więcej. Ot, chociażby cmentarz przy ulicy Francuskiej i drugi – przy ulicy Sienkiewicza. To są zabytkowe miejsca w Katowicach, które są zasłonięte.


^ Wróć na górę