znajdź projektanta

Wskrzeszanie neonów

Neony coraz częściej działają jak pamiątki wyniesione z pożaru, albo te, co przypominają o tragicznie zmarłych. Zupełnie tak, jakby w tych rurkach, poza gazem, drzemała jeszcze inna cenna materia. Kult miasta, który da się wskrzesić, jak dżin z butelki.

Michael Thompson, badając biografie rzeczy, zwracał uwagę na sposób, w jaki niektóre dobra użytkowe stają się trwałymi i zamiast z czasem tracić na wartości, zyskują na niej. Droga ku temu często wiedzie przez śmietnik. Był taki okres, że kończyły na nim neony, znikające z ulic razem z promowanymi przez nie zakładami, wypierane na początku lat 90’ przez billboardy i inne formy reklam, kojarzone wówczas z tym, co nowoczesne. Wydaje się jednak, że w przypadku neonów ten etap mamy już za sobą. O ile na początku transformacji porzucenie neonów oznaczać miało odcięcie się od poprzedniego modelu gospodarki i życia miast, o tyle teraz ich powrót wyraża resentyment wobec pewnych jego elementów.

Zmianę statusu neonów widać chociażby w rozmaitych "relacjach z ocaleń". Coraz częściej właściciele budynków, których nie stać na utrzymanie neonów, zamiast je - jak kiedyś - po prostu wyrzucać, zgłaszają się do rozmaitych miejskich instytucji i organizacji pozarządowych z chęcią ich przekazania. Ostatnio było tak chociażby z poznańskimi neonami kultowego baru Tempo i restauracji Dietetycznej, albo neonem Społem. Demontażowi tego ostatniego z dachu osiedlowego sklepu a następnie wyjazdowi z miasta towarzyszyły relacje medialne. Tak jakby razem z tym neonem przyszło nam pożegnać coś więcej. Artykuły prasowe i relacje telewizyjne powstałe na tę okazję obfitowały w wypowiedzi ekspertów, którzy konsekrują neony jako wartościowe świadectwo, miejską pamiątkę, która domaga się zachowania, bodaj jako talizman z lepszych czasów. Były więc i mowy pogrzebowe, brakowało tylko orkiestry.

Przykładów podobnych do poznańskich jest oczywiście dużo więcej. Jest ich na tyle dużo, że powstają nawet muzea, które eksponują zachowane neony, jak w galerii sztuki, choć trochę przypominają też prosektoria, w których bada się poprzednie wcielenia polskich miast. Proces rehabilitacji, czy nawet sakralizacji neonów tylko od tego przyśpiesza. Jednym z jego efektów jest przeobrażenie tych niegdyś codziennych przedmiotów w gęste symbole. Neony wracają oczywiście na ulice w swojej dawnej formie, jako reklamy, ale więcej w tej decyzji gestu, niż konieczności. Neony takie reklamują więc bardziej przywiązanie do określonej wizji handlu i miasta, niż tylko określone produkty. Powstają lodziarnie, w których neon oznaczać ma rodzimą produkcję i wspierać opowieść o roli drobnych punktów usługowych w budowie śródmiejskiego klimatu. Neony pojawiają się też w witrynach sklepów sprzedających ubrania czy gadżety projektowane przez lokalnych artystów i odwołujące się do miejskiego dziedzictwa, jak to się dzieje chociażby w miastach śląskich. Zdobią one także modne ostatnio przestrzenie coworkingowe, powstające coraz liczniej w zabudowaniach poprzemysłowych.

W przywracanie neonów miastom angażują się także miejscy aktywiści i grupy lokalnych społeczników. Było tak w przypadku warszawskiego neonu Galskór, czy poznańskiego neonu wiszącego niegdyś nad wejściem do Kina Wilda - w miejscu gdzie obecnie znajduje się supermarket. W obu tych wypadkach znowu chodziło o coś więcej, niż tylko restauracje dawnych reklam. Neony funkcjonowały raczej jako dobrze widoczny element, szyld, pod którym mobilizować się mogą lokalne społeczności; punkt oparcia dla wspólnej tożsamości. Restauracja neonu Galskór możliwa była dzięki publicznej zbiórce funduszy, powrót tego wildeckiego możliwy będzie dzięki środkom miejskim przeznaczonym na rewitalizację, stając się tym samym istotnym elementem, symbolem wielu innych działań mających przeobrażać tę część Poznania, sprawić by więcej osób chciało się z nią utożsamiać.

Podobne intencje przyświecały też osobom zaangażowanym w budowę kolosalnego neonu „Miło Cię widzieć”, zamontowanego na Moście Gdańskim w Warszawie. Sympatyczne hasło wiązać miało mieszkańców i turystów z miastem, wywołując w nich przyjemne odczucia. Przekonywać o gościnności, szczególnie tych, którzy na co dzień mierzą się z nieprzyjemnym stereotypem „słoika”, stygmatyzującym osoby przybyłe do Warszawy za pracą czy na studia.

Neony stają się coraz częściej tworzywem artystów, także tych, którzy posługują się tą formą przewrotnie, nie tyle by miasto gloryfikować, co konstruować komunikaty krytykujące niektóre z obecnych w nim mechanizmów, przyczyniających się do jego rozkładu. Było tak na przykład w przypadku wystawy Zapal Się! w warszawskiej Królikarni, gdzie artyści komentowali w ten sposób groźbę utraty tej przestrzeni dla celów publicznych. Było tak również w Poznaniu, kiedy Rafał Jakubowicz stworzył neon zainstalowany na opuszczonym budynku w centrum miasta, zeskłotowanym przez anarchistów. Wpisanie błyskawicy we wzór jaskółki, która reklamowała kiedyś w tym miejscu sklep „Mody Polskiej”, stanowiło symboliczny gest niezgody wobec miejskiej polityki w zakresie zarządzania pustostanami, braku wsparcia dla niezależnych inicjatyw kulturalnych i podporządkowaniu przestrzeni publicznych regułom maksymalizacji zysku ekonomicznego. Były też jednocześnie próbą wskazania na to, że budynku, który przez wielu uważany był za pusty, wymagający zagospodarowania, toczy się bujne życie, mają miejsce wartościowe aktywności, zasługujące na zamanifestowanie w przestrzeni ulicy.

Z niekonwencjonalnym wykorzystaniem neonów można się także spotkać w projekcie przebudowy łódzkiej ulicy Traugutta, zgłoszonym do tamtejszego budżetu obywatelskiego. Jej elementem, poza zwężeniem jezdni i wygospodarowaniem miejsca na ławki oraz ogródki gastronomiczne, jest również wyeksponowanie neonu „Łódź Fabryczna”, wiszącego kiedyś na dworcu kolejowym. Oderwanie tego przedmiotu od pierwotnego miejsca stanowi dosłowną ilustracją zerwania z jego pierwotną, informacyjną funkcją. Zamiast wskazywać podróżnym kierunek na dworzec, ma raczej zdobić przestrzeń, wnosząc w nią dodatkowy charakter; kondensując obecne w niej znaczenia. Taki słodzik, filmowa sztuczka co to ma sprawić, żeby było więcej miasta w mieście. Podobnie jak w latach powojennych, czasach neonizacji polskich miast, neon odpowiadać ma dziś potrzebie wpisania w nie wielkomiejskiego charakteru mimo innych braków - w tkance architektonicznej, mentalności czy architekturze. Pragnienie to powraca w czasach, w których miasta się nam rozłażą, w centrach dominuje chaos wizualny, drobny handel i punkty usługowe znikają z ulic, podobnie jak mieszkańcy, którzy wyprowadzają się do centrów handlowych i na przedmieścia. Neon pozuje w tych warunkach na symbol złotego wieku, kiedy centra miast miały zachwycać, a same miasta przypominały konsekwentnie realizowane projekty.

Wykorzystanie neonów w nowej roli wiąże się oczywiście w większości przypadków z modą na retro, czasem nawet nostalgią za PRL, możliwą, bo coraz bardziej już pozbawioną odium politycznego. Neony są jednak dobrym narzędziem kultu miasta, chętnie wykorzystywanym w nowych przedsięwzięciach, przede wszystkim z uwagi na to, że przypominają obiekty sztuki – są unikalnym dziełem ludzkich rąk, projektowanym nierzadko przez uznanych twórców, w ramach fuch, ale zawsze; towarzyszy im też dokumentacja zgromadzona u konserwatora zabytków. Kształtują w ten sposób nowe obszary znawstwa. To nie przypadek, że neony zwykle doceniane, zachowywane i przywracane są przez rozmaitych ekspertów, artystów, aktywistów czy społecznie zaangażowany biznes, który może się w ten sposób odróżnić się od tego, co aktualnie w mieście standardowe. Sygnalizować przywiązanie do miasta analogowego i określonych miejsc w jego obrębie. Materialność tej formy reklamy zdaje się trwale wiązać przedsięwzięcie z określonym budynkiem, okolicą. Powrotowi neonów towarzyszy także krzepiąca metaforyka – znowu podświetlają od dawna wygaszone elewacje, przekonując, że razem z tym specyficznym światłem do śródmieścia powraca życie. Wszystko to daje się przy tym upakować w estetyczną i poręczną formę, którą – w razie potrzeby – można przenosić z miejsca na miejsce. Takie życie, co to ma kabel i wtyczkę, i da się je odpalić na zawołanie. Miasto łatwe do wyciśnięcia, ze szklanej tubki.

Maciej Frąckowiak
Tekst pierwotnie ukazał się w FUTU Paper 7/8 2014 pod tytułem „Neony”. Przedruk za zgodą Redakcji. 

^ Wróć na górę